Rozdział II
Nie mogłam w nocy zasnąć. Wyobrażałam sobie wszystko co może mnie spotkać w Sydney. Naprawdę chciałam aby moje marzenie niedługo przeistoczyły się w real. Chciałam zadzwonić do mojej przyjaciółki, ale stwierdziłam, że już na pewno śpi. Byłam tak zmęczona, że w końcu zasnęłam.
*** Ranek ***
Patrzę na zegarek 10:01. Zbiegam na dół po schodach. O mało co się nie przewróciłam. Rzuciłam się na rodziców. Podziękowałam im najładniej jak potrafiłam. Wypytywałam się o wszytko. Na ile jedziemy, za ile dni, gdzie będziemy mieszkać itp.... Rodzice odpowiedzieli na wszystkie pytania śpiewająco. Nie mogłam się doczekać. Powiedziałam rodzicom, że jadę do Torunia spotkać się z Martą, bo muszę jej o wszystkim powiedzieć. Zapomniałam o jednym małym szczególe... Nie zadzwoniłam do Marty . Lecę na górę, biorę telefon i dzwonię.
-Haaloo. - mówi zaspany głos zza telefonu
- Hej Martuuś. Wiesz co musimy się dziś spotkać. Koniecznie! - odpowiedziałam
- Co się stalo, że to takie pilne?
- Nic. To znaczy coś, ale to nie na telefon. To o której i gdzie ci pasuje?
- Hmmm... No to może o 13 przy Koperniku, a później gdzieś pójdziemy na lody czy cuuś.
- Hmmm... No to może o 13 przy Koperniku, a później gdzieś pójdziemy na lody czy cuuś.
- Okej. To do zobaczenia.
- Paaaa..!
Mam jeszcze 1 i pół godziny. Potem idę na autobus. Dobra. Teraz idę się ubrać. Po ostatecznej decyzji ubieram to. Dobraa jeszcze mam 1 godzinę. Poszłam się pomalować. Mój make-up nie jest zbyt wyzywający. Zawsze akładam puder i tusz do rzęs. Miałam jeszcze trochę czasu, więc wyprostowałam włosy i byłam gotowa.
Weszłam jeszcze na fejsa i twittera. Napisałam o wieści urodzinowej- Australii. Wszyscy cieszyli się razem ze mną, że w końcu moje marzenia się spełnią. Zbieram się powolutku żeby zdążyć. Żegnam się z bratem mulącym w Xbox 360 i rodzicami. Idę na autobus. Ale gorąco. Na dworze jest co najmniej 25 stopni. Włączam moją komórkę i czytam SMS-a. " Hej.:* Słyszałem, że lecisz do Aus. Na jak długo? Musimy się spotkać dziś. O której Ci pasuje.?" Był to SMS od mojego przyjaciela - Michała. Od razu mu odpisałam, że spotykam się z przyjaciółką, ale z nim też się zdążę spotkać. Napisałam jeszcze, że koło 16.30- 17.00 przyjdę do niego. Odpisał, ze mu pasuje. Już tylko kawałek drogi i przystanek przede mną. Ufff... Na szczęście wzięłam słuchawki. Włączyłam sobie tą świetną piosenkę. Wsiadłam do autobusu i jechałam do Trn.
*** 20 min. później***
Jestem już w Grodzie Kopernika. Idę teraz tylko pod pomnik. Patrzę na zegarek 12:50. Jeszcze 10 minut. Usiądę na ławkę i poczekam. Po 10 minutach zjawiła się Marta. Jak zawsze przytuliłyśmy się na powitanie. Stwierdziłyśmy, że pójdziemy na lody do naszej ulubionej kawiarni. Marta wypytywała się o wszystko, a ja jej na wszystkie pytania odpowiedziałam. Była smutna, a za razem szczęśliwa. Nie chciała się ze mną rozstawać na tak długo. Na naszym gadaniu minęły nam 2 godziny. Stwierdziłyśmy, że pójdziemy sobie na bulwar porobić zdjęcia. Po godzinie powoli wracałyśmy. Odprowadziłam Martę do domku i się pożegnałyśmy. Obiecałyśmy sobie, że będziemy do siebie codziennie dzwonić i , że będziemy gadały na Skype. Teraz szłam do Michała. Jego mieszkanie było nie daleko stąd. Zadzwoniłam do domofonu.
- Taak.??
- Hej. To ja Julka. Otworzysz?
- Hej. To ja Julka. Otworzysz?
- Już słońce.
Weszłam na 2 piętro. W progu już czekał Michał. Przytuliłam się do niego, jak zawsze. Powiedział, że zabierze mnie dziś gdzie tylko będę chciała. Wolałam na razie zostać w domu. Wydawało mi się, że przegadaliśmy całą wieczność. Poem zrobiliśmy kolacje. Robienie kolacji z Michałem to jednak nie jest robienie prawdziwej kolacji. Oberwałam właśnie z ogórka. Auuuuuć. On za to dostał z pomidora. Hahahah! Kocham te nasze wygłupy. Kolacja jednak okazała się przepyszna. Po kolacji poszliśmy się przejść. Była już prawie godzina o której odjeżdża mój autobus. Michał odprowadził mnie na przystanek i tam się pożegnaliśmy.
*** 25 minut później ***
Jestem już w domu. Jutro czeka mnie ciężki dzień. Zrobić zakupy na wyjazd i trochę się popakować. Powiedziałam wszystkim, że nie jestem głodna, bo jadłam z Michałem kolację.
- Jestem padnięta kochani. Idę się położyć. Branooc!
- Dobranoc- odparli churem.
Była 22, a ja już poszłam spać. Zasnęłam w 5 minut...
________________________________________________________________________________
Napisałam. Nie miałam weny. 0 weny. -,- Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział. Czekam na komentarze. Mam nadzieję, że się spodoba. Nstępny rozdział już będzie troszkę w Sydney. W opowiadaniu słowa na niebiesko to linki. :))
ŚWIETNY ! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nastepny :)
Dzięki dzięki ;)
Usuń